28 mar 2014

McDonald's, czyli moja opinia i spostrzeżenia

Dzisiaj chciałabym się z Wami podzielić czymś co najbardziej przeraża mnie w zachowaniu niektórych ludzi. Czy to w weekend czy w tygodniu, obojętnie kiedy i o jakiej porze dnia wejdę do Złotych Tarasów i wybiorę się na górę, czyli część "restauracyjną" aż przecieram oczy ze zdumienia. Zawsze są tłumy! Czasami, gdy idę z przyjaciółkami po zajęciach lub przed południem na kawę lub sałatkę do Salad Story spotykamy wycieczki szkolne, których największą atrakcją jest wizyta w McDonald's.



Powiem Wam szczerze, że to mnie przeraża. Przecież szkoła ma uczyć i wychowywać. Czasami nauczyciele powinni zastanowić się jakim świństwem są fast foody. Pamiętam jak kiedyś, będąc jeszcze w podstawówce, na zakończenie wycieczki pojechaliśmy właśnie do Maka. Kupiłam chyba Happy Meal, a jak wróciłam do domu to do końca dnia było mi potwornie niedobrze. Moi rodzice nigdy nie zabierali mnie na tego typu jedzenie. Szczerze byłam tam z nimi tylko raz, przy okazji pracy domowej na dodatkowy angielski, gdzie pani wymyśliła sobie, że na następną lekcję mamy przynieść opakowania po frytkach i coli z Maka. Absurd!
Tak naprawdę McDonald's i inne fast foody wprowadzają ofertę dla dzieci, gdzie dołączone są zabawki tylko po to, aby przyciągnąć do siebie małych klientów. Dzieciom i tak nie zależy na jedzeniu, tylko na zabawkach. Świetny chwyt marketingowy. Szkoda tylko, że takie dzieci w dorosłym życiu będą częściej sięgać po śmieciowe jedzenie.




Niedawno w telewizji oglądałam program właśnie o McDonald's. Dziennikarz przeprowadził badania wśród dzieci z USA pokazując im różnego rodzaju obrazki z logami różnych firm. Co najstraszniejsze dzieci rozpoznały tylko logo Maka i opowiadały jakie tam jest pyszne jedzonko. A później nie ma co się dziwić, że w Stanach jest tyle otyłych osób, które biją rekordy pod względem wagi.

Nie mogłam się powstrzymać przed dodaniem tego obrazka :) Jakież to prawdziwe :)

Pamiętam jedną sytuację w której myślałam, że wyjdę z siebie. Siedziałyśmy we cztery przy stoliku, obok nas usiadła matka z ok. 2 letnim dzieckiem i jedzeniem z McDonald's na tacy. Szczerze to myślałam, że kupiła je sobie. Jakież było moje zdziwienie, gdy zaczęła karmić frytkami tego maluszka. Kurde! Jeżeli dzieciak lubi frytki to co za problem pokroić kilka ziemniaków i usmażyć je w domu. Druga sprawa, to wychodzę z założenia, że małe dzieci nie powinny jeść tak kalorycznych rzeczy.



I tak najśmieszniejszymi sytuacjami są te, gdy całe rodziny przychodzą w niedzielę na obiad do fast foodów. Nie wiem, może u mnie w domu jest dziwnie, ale jestem nauczona, że w niedzielę która jest dla nas wszystkich dniem wolnym, siadamy razem do obiadu. Wtedy każdy ma czas, ale widać inni ludzie wolą spędzać ten wolny dzień na jedzeniu świństwa. Najgorsze jest gdy później takie osoby mówią, że nie mogą zdrowo się odżywiać bo jest to zbyt drogie. Taa jasne, a w Maku dają jedzenie za darmo :)

Pewnie teraz sobie myślicie, że pisząc to sama jestem osoba, która nigdy nie jada w fast food. Nie ma się co oszukiwać, zdarza mi się, ale dosyć rzadko raz na 2 - 3 miesiące. Głównie ze względu na to, że zawsze odstawiam rzeczy po których źle się czuję, a druga sprawa to po co jeść hamburgera z McDonald's, który leży w zamrażarkach Bóg wie ile czasu, jak można w domu zrobić o wiele smaczniejszego :) Gdy mam ochotę na coś z oferty fast foodowej, robię to sama w domu. W dużo zdrowszej wersji :) O ile frytki można nazwać zdrowymi :D

A jaki jest Wasz stosunek do fast foodów? Jadacie w tego typu miejscach?

P.S. Oczywiście nie mówię, że kategorycznie zabronione jest jadanie w fast foodach. Wiadomo, raz na jakiś czas nie zaszkodzi, ale we wszystkim trzeba znać umiar :) Tak jak jeden trening nas nie odchudzi tak samo jeden "zły" posiłek nas nie utuczy :)

10 komentarzy:

  1. Najważniejszą rolę w procesie wychowania i trudno zmienić nawyki dzieci skoro tak a nie inaczej gotują rodzice, ale co tu dużo mówić edukacja zdrowotna w tym wiedza nauczycieli nawet na najniższym szczeblu klas 1-3 jest bardzo niska. Raz na jakiś czas organizowane są jednorazowe akcje, które mówią co dzieci powinny jeść, a zarazem w sklepiku sprzedawane są chipsy i inne ciekawe produkty. Co do wyjść na wycieczkach z drugiej strony jeśli jest to raz na jakiś czas to nie ma co panikować. Trudno znaleźć miejsce w którym zjadłaby cała klas i nie byłoby zbyt drogo a tam szybko, tanio i jak niektórzy uważają smacznie. Osobiście nie jem w tego typu miejscach, hamburgery i inne produkty mogą dla mnei nie istnieć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jestem dzieckiem, które rodzice zabierali do McDonalds co niedziela. Moja Mama i Tato pracowali od świtu do nocy od poniedziałku do soboty i wcale się nie dziwię, ze nie chciało się mojej Matuli stawać do garów, aby ugotować nam pyszny obiadek, do którego zasiądziemy przy wspólnym stole. Powiecie, ze trzeba było wybrać inną "zdrowszą" restaurację - może i tak, tyle że te ponad 20lat temu nie wiem jak wyglądało środowisko restauracyjne i jaki mieli wtedy wybór.
    Teraz? Wcale nie sięgam po fastfoody częściej niż inni, właściwie to praktycznie ich unikam. Moje dziecko, które niebawem będzie na świecie, również nie będzie tykać świństw, póki ja będę miała coś do powiedzenia. Zgadzam się z wieloma kwestiami posta - też mnie skręca, gdy szkoła prowadzi dzieciaki za rękę do nasyconych tłuszczem i bez jakichkolwiek składników odżywczych punktów z jedzeniem służącym do tuczenia, pełnym polepszaczy smaku i zapachu, gdzie najnaturalniejsze jest chyba opakowanie od bigMaca:) Jednak powiem - brak edukacji dzieci to jest sedno całej sprawy - wyrastają potem na dorosłych, którzy nadal nie mają pojęcia, jak jedzenie wpływa na ich ciało. Myślę, że moja Mama też nadal tego nie wie:) jednak wiem, że te ponad 20 lat temu chciała dobrze, a ja jestem zdrowym i uświadomionym dorosłym, który jej błędów powielać nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jadam. A co najciekawsze - NIGDY nie jadłam hamburgera! Pracuje obok McDonaldsa i bywam tam dwa razy w roku - po lody latem :)
    Myślę, że to kwestia wychowania w dużej mierze. W moim domy nie jadało się fastfoodów i nie je ich się do tej pory.
    Czasami robimy domową pizze.
    Moja córka - 5 latka nigdy nie była w Maku i nie będzie tam ze mną. Nie wie co, to jest.
    Moja córka nie lubi frytek!!!!
    Chciałabym aby miała w przyszłości takie samo podejście do MacDonaldsa jak ja - czyli omijać szerokim łukiem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy28/3/14

    moja córcia też nie lubi frytek a w maku najchetniej jada owocojogurt bo czasem od swieta chodzimy tam w sumie ja nie lubie takiego jedzenia ,mój 15letni syn /sportowiec/ czasem skusi sie na jakis zestaw a potem w domu płacze że źle sie czuje i boli go brzuch .....wniosek prosty unikać za to pochwale sie wdomu jestem mistrzem hamburgerów z wołowinki, gyrosa z kurczaka i tortilli takze vega pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Moja mama zawsze kręciła nosem na tego typu jedzenie i może nie zakazywała nam, ale na pewno nigdy nie pochwalała tego, że chcemy coś takiego zjeść. Zdarza mi się od czasu do czasu (może łącznie z 3 razy do roku) zjeść hamburgera czy tortille z Maka, częściej raczej kupuje lody. A w szczególności omijam tego typu rzeczy odkąd kilka moich znajomych pracowało w Maku - więc jeśli mnie najdzie ochota, to patrzę co mają na tak zwanej "tacy" już gotowe i zamawiam tego czego nie mają akurat wystawione, frytki zawsze bez soli :)
    A tortille można samemu zrobić tak pyszną w domu i do tego taniej, nawet już ciasto na tortille robię sama - pychota!

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy28/3/14

    Dla uściślenia - hamburgery w Maku nie leżą bóg ile wie. Obróbka produktów jest błyskawiczna, zasady rygorystyczne, wszystko naprawdę musi być fast i "świeżo".
    Inna sprawa to już co w tych hamburgerach jest, myślę że to jest akurat najgorsza część ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Podczas studiów zdarzało mi się wejść do Maka. Najczęściej kupowaliśmy tam kawę i lody, ale czasem braliśmy frytki. Wolę jednak stołować się w innych miejscach bo tyle słyszy się o tym, jakie paści są w jedzeniu z McDonalds. Mam znajomego, którego brat przez dwa lata (!) codziennie (!) jadał w Maku - rodzice wyjechali za granicę a jemu nie chciało się gotować obiadów. Tym jedzeniem tak zrujnował sobie organizm, że nie wiadomo ile jeszcze pożyje.
    Wychodzę z założenia, że McDonalds nie jest odpowiednim miejscem do stołowania się i to co tam oferują nie zastąpi nigdy jedzenia w domu. Jednak od czasu do czasu można się skusić u nich na jakieś frytki (od czasu do czasu..... czyli raz na dwa miesiące. Unikam takich miejsc jak Mak czy KFC. Jem tam gdy już muszę).
    Też przeraża mnie to, że urządzają marketingowe zagrania kosztem dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy28/3/14

    http://www.papilot.pl/porady-kulinarne/20771/Przepis-na-FRYTKI-Z-MARCHEWKI-slodkie-chrupiace-i-wcale-nie-tucza-Idealne-na-czas-diety.html a jednak frytki mogą być zdrowe! bardzo dobry wpis, POZDRAWIAM! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. mnie ostatnio rozwalil wydok. Bylam po kawe w maku gdy zobaczylam ledo potrafiace w ogle siedzie c

    male dziecko i juz zajadalo frytki, az mnie cisnelo zeby podejs do rodzicow i i m cos powiedziec !!!

    a druga syt ktora pamietam , to zawsze wycieczki szkolne w krakowie konczyly sie w maku :) do tej pory tak jest z tego co widzialam bedac w tamtym roku odwiedzic stare miasto;)

    jednym slowem masakra, nigdy tego nie zrozumiem...

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy29/3/14

    No, w podstawówce było tak, że jak nie było Maka na wycieczce to wycieczka się nie liczyła... A że masa dzieciaków potem wymiotowała w autobusie to już nie nauczycielek problem... Mój dom jest w takim położeniu, że do McD mam dziesięć minut spacerkiem... ale nie byłam tam chyba od pół roku ;) chociaż dużo się tam naoglądałam i powiem, że dwulatek to jeszcze nic... widziałam kiedyś matkę, która dawała te świńskie frytki dziecku, które NIE POTRAFIŁO SIEDZIEĆ, tylko leżało w nosidełku, a matka mu to badziewie wpychała, no głowa boli...

    OdpowiedzUsuń