Historia mojej przemiany
cz. I
Ten post napisałam dokładnie 17 sierpnia, czyli tuż po założeniu bloga. Dłuuugo wahałam się czy go zamieścić, ale co mi tam :) Poznajcie kawałek mojej historii, która nie różni się niczym innym od historii większości kobiet.
Dzisiaj
będzie o tym co dla mnie najważniejsze, bo bez mojej przemiany nie byłoby
fanpage ani tego bloga : ) Historię będę chciała opisać Wam w częściach z racji
tego, że sama nie lubię czytać długich postów i wiem, że w połowie i tak byście
się znudziły : )
Jak
już pisałam od zawsze byłam grubsza. Do początku liceum nie zwracałam na to
uwagi, wygląd był dla mnie zupełnie nie ważny. Zaczęło się w liceum, wiadomo
nowa szkoła i ten stres na kogo się trafi. Czy ludzie będą spoko, czy raczej
nie. Praktycznie przez całe liceum walczyłam ze swoją wagą, raz mi się udawało
zgubić kilka kilogramów tylko po to, aby nabyć je na nowo. W 1 klasie liceum,
to było jakoś zimą postanowiłam się odchudzać razem z mamą. Nasza dieta
polegała na tym, że jadłyśmy normalne śniadanie, na obiad były zazwyczaj
warzywa na patelnie z kurczakiem, a gdy chciało nam się jeść sięgałyśmy po
zielone grejpfruty. Takim sposobem dziennie zjadałam ok 3 -4 grejpfrutów. Nie
powiem efekty były zadowalające a dieta nie była tragiczna, bo bardzo smaczna :
) Niestety jak to zawsze bywa, znowu przytyłam.
W
liceum kilka raz brałam się za siebie, to było zazwyczaj przed wakacjami.
Pamiętam, że w 2 klasie przed zakończeniem roku jadłam bardzo mało. Śniadanie
do szkoły składało się jedynie z rzodkiewek, marchewek i kilku orzechów
włoskich. Obiady jadłam takie jak wszyscy w domu, ale wyeliminowałam
słodycze. O dziwo nie byłam wtedy głodna
i schudłam ok. 4 kg To była ogromna radość, mój największy sukces : ) Jak się
pewnie domyślacie przez wakacje ponownie przytyłam.
Jeszcze
Wam nie wspominałam o jednej bardzo ważnej rzeczy – nienawidziłam ćwiczyć. WF
był dla mnie złem koniecznym. Niemal najgorszy przedmiot w szkole, każda lekcja
wyglądała tak samo. Szkoła była mała, więc cały czas graliśmy w ping ponga.
Pewnego dnia babeczka od WF przyniosła płytę z ćwiczeniami aerobikowymi i
głosem instruktora. Na początku była tragedia, ale później się wkręciłam do
tego stopnia, że na drugi dzień nie mogłam chodzić : D Od czasu do czasu
miałyśmy taką lekcję, że wykonywałyśmy ćwiczenia z tej płyty, chyba tylko mi
się to podobało. Jakimś totalnym cudem znalazłam taką płytę w domu i zaczęłam z
nią ćwiczyć. Niestety codzienne wykonywanie tych samych ćwiczeń znudziło mi się
po jakimś tygodniu. I tyle było z mojego ćwiczenia.
Wracając
do cudownych diet zastosowałam jeszcze jedną. Możesz jeść do woli jedynie
gotowany ryż i jabłka. Wytrzymałam 3 dni, a smak ryżu z jabłkiem obrzydza mnie
do dzisiaj. W okresie liceum nie stosowałam żadnych innych diet.
W
3 klasie liceum zimą ważyłam ok. 70 kg i utrzymywałam się w tej wadze.
Zakończenie roku było jakoś pod koniec kwietnia, później zaczęły się matury. Z
domu wychodziłam jedynie na egzaminy i aby spotkać się z przyjaciółką. Nie
robiłam nic innego tylko siedziałam i jadłam. Zawsze gubiły mnie słodycze, za
bardzo je lubię. Tym razem jadłam mnóstwo słodyczy i dzięki temu do wakacji
przytyłam prawie 10 kg. Magicznej granicy 80 kg nigdy nie przekroczyłam.
Pewnego dnia weszłam na wagę i oniemiałam. Cholera! Pomyślałam. Jak mogłam
doprowadzić się do takiego stanu, na własne życzenie. No trudno, jakoś trzeba
było z tym żyć. Wyglądałam jak wieloryb i tak też się czułam, na nic nie miałam
siły. Wiecznie bym tylko spała. Żadne ubrania na mnie nie pasowały, były jak na
baleronie. W czasie wakacji trochę zaczęłam się ogarniać, w każdym bądź razie
niewiele. Ograniczyłam trochę słodycze. I wtedy poznałam Mateusza, znaczy
zaczęłam się z nim spotykać bo znamy się już od dziecka. Teraz rozumiecie jakie
było moje zdziwienie, gdy zaczął się mną interesować. Tak naprawdę moja
przemiana zaczęła się dzięki temu związkowi i po tym jak poszłam na studia.